Agata, Angelika i Kasia. Jesteśmy trójką dziewcząt z różnych stron Polski. Łączy nas Wolontariat Misyjny Salvator. Jako wolontariusze WMS staramy się wspierać w różny sposób misjonarzy w niesieniu Chrystusa. A w tym roku otrzymałyśmy posłanie do Gruzji, do podopiecznych Centrum Rehabilitacyjno – Leczniczego w Tbilisi.
Jak w przypadku każdego wyjazdu, na początku były wątpliwości. Jak odnaleźć się wśród ludzi, z którymi po ludzku trudno się dogadać? Po pierwsze: język. Nie wszyscy mówią tu po rosyjsku, my z resztą też nie jesteśmy w tym wybitne. Niektórzy mają nawet trudności, aby poprawnie wypowiedzieć słowa gruzińskie. Po drugie: różnego rodzaju niepełnosprawność, sprawiająca, że każdy z nich ma swój niepowtarzalny świat oraz swój sposób postrzegania go w zależności od swoich możliwości. Czy uda się choć trochę odsłonić i zrozumieć tajemnicę tego świata? Miliard pytań, miliard wątpliwości. I my trzy w tym dziwnym kraju. Jak to będzie?! Hm, nie będziemy same. W końcu Ktoś nas tu posłał. Oby tylko wykorzystał nasze ręce, nogi, słowa i uśmiechy tak jak On tylko pragnie.
Na początku był Chaos. A właściwie słowo. Mnóstwo słów! Każdy coś mówi, gruziński, rosyjski, o
polski?, znów rosyjski, gruziński. Gdzie jakie zajęcia? A co teraz można robić? A z tym podopiecznym gdzie? A o co on mnie prosi, bo nie rozumiem? A dla kogo czaj bez sachara? Gdzie była ta muzykoterapia? I co to znaczy stakan? Kargat? Kargat!
Później powoli, powoli udaje się dostrzec zasady, jakoś odnaleźć i dopasować do trybu życia i organizacji Centrum. I wtedy wszystko robi się prostsze. Mimo pozornego gruzińskiego chaosu to działa! Czasem ma się wrażenie, ze po ludzku to nie miałoby prawa istnieć i funkcjonować. Ale jak to mówi o. Paweł: to wszystko dzięki Opatrzności. I inaczej chyba nie da się tego wytłumaczyć.
Przejdź do strony: 1 2 3