Wspomnienie Wolontariuszek

Nasza posługa rozpoczęła się 2 września i trwała miesiąc. Na miejscu okazało się, ze prócz nas jest jeszcze trójka innych polskich wolontariuszy i tak powstała zgrabna szóstka. Pierwszy tydzień upłynął nam w oczekiwaniu na podopiecznych (zaczynali zajęcia tydzień później) i na porządkowaniu terenu wokół Centrum. Najwięcej uwagi trzeba było poświęcić trawiastej skarpie, było to okazją do poznania bliżej tutejszej fauny i flory (zwłaszcza tej najbardziej krwiożerczej i kłującej, modliszki są akurat nie groźne, za to jeżyny… tylko czyhały na nieuważną kończynę wolontariusza).

Wspomnienie Wolontariuszek
W poniedziałek pojawili się podopieczni i cichy dotąd budynek napełnił się gwarem. Rozdzielaliśmy się odtąd na różne zajęcia. Jednym z pierwszych moich była muzykoterapia. Byłam pod wielkim wrażeniem nauczycielki, pani Mai. Z ogromną cierpliwością, uśmiechem (i wdziękiem, żebyście widzieli, jak pani Maja tańczy!) uczyła podopiecznych dźwięków gamy czy nowych piosenek. Ile trzeba mieć zaparcia i chęci, żeby czasem umieć zauważyć subtelne oznaki zainteresowania i wysiłku na twarzy podopiecznego. A nie zawsze jest to łatwe dla obojga stron. Po piosenkach przyszła pora na tańce. W tym roku w Centrum powstał projekt wspólnego tańca podopiecznych i osób sprawnych fizycznie, czego efekty mogliśmy podziwiać któregoś wieczoru w Parku Rike. Trudno opisać radość jaka temu towarzyszyła.

Innym rodzajem zajęć była arteterapia. Któregoś dnia rysowałam z Ritą. Rita jest przesympatyczną, towarzyską Ormianką. Lubi uczyć się obcych słówek z filmów. Zdarzało się, że czasem o poranku witało mnie głośne „Sit down, madam” i filuterny, szeroki uśmiech. Tego dnia zadaniem Rity było wygładzenie papierem ściernym deseczek, tak aby później dekorować je metodą decoupage. Jakoś tak znalazła się między nami kartka oraz ołówek i zaczęłam rysować różne zwierzęta. Próbowałyśmy narysować razem kota. Po kilku próbach udało się, Rita roześmiana, podchodzę więc do innej dziewczyny, Nato. Nato nie mówi po rosyjsku. Bardzo lubi, jak się jej zaśpiewa „Co ty NA TO? A ja NA TO jak na lato!” Spojrzała tylko na mnie i zdecydowanym gestem odrzuciła moją propozycję narysowania kotka. „Hm. Może za trudne, pomyślałam”. I narysowałam słońce, zachęcając ją, żeby narysowała obok podobne. Nato widząc najwyraźniej, że tak łatwo się nie odczepię wzięła ołówek i dorysowała oczy, nos i uśmiech, a następnie obdarzyła mnie pełnym politowania spojrzeniem, pisząc pod rysunkiem pięknymi gruzińskimi literkami: „To jest słońce”. Wniosek: nigdy pochopnie nie oceniaj! 😉

Wspomnienie Wolontariuszek
Jednym z ciekawszych spotkań dla mnie było poznanie Stanisława. Stasiek jest Gruzinem o polskich korzeniach i czasem pomaga w Centrum tłumacząc coś z gruzińskiego na polski i odwrotnie. Polskiego nauczył się będąc w Polsce około cztery miesiące i czytając polskie klasyki literatury. Z takim skutkiem, że oczytaniem, pięknem wymowy i gramatyką może zawstydzić niejednego mieszkańca kraju nad Wisłą. Pewnego przedpołudnia tłumaczyliśmy razem program warsztatów ceramicznych. Ja czytałam z kartki po polsku, Stasiek pisał po gruzińsku na komputerze. A, nie wspomniałam o drobnym szczególe: Stanisław jest niewidomy od urodzenia. Tłumaczenie co to są figury obrotowe lub koło garncarskie człowiekowi, który nigdy ich nie widział było całkiem zabawne dla nas obojga. Ale dzięki talentowi i pogodnemu usposobieniu Staśka sprostaliśmy zadaniu. Genialny człowiek.