Tam i z powrotem

Czas spędzony w Gruzji to z pewnością jeden z najważniejszych okresów w moim życiu, którego nikt mi nie odbierze. Pobyt w Centrum przeszedł moje najskrytsze marzenia. Ani razu przed wylotem nie przypuszczałem, że ten czas będzie tak wspaniały. Przekonałem się, że czasem warto wypłynąć mimo wszelkich swoich lęków na głęboką wodę. Jeżeli ma się chęci oraz wspaniałe osoby zdolne do pomocy można przełamać samego siebie, a przychodzi to bardzo szybko! Nigdy nie spodziewałem się, że mogę być częścią „czegoś” gdzie człowiek jest rzeczywiście w centrum uwagi. Taki jaki jest. Niezależnie od swojej narodowości, wieku, wyznania, ułomności.

Tam i z powrotem
Chciałbym napisać, że podczas wolontariatu nauczyłem się pokory, poznałem na wskroś samego siebie, w sposób diametralny zmienił się mój system wartości czy światopogląd. Nie wiem tylko, czy stojąc przed samym sobą w szczerości byłaby to sama prawda. Mam jednak nadzieję, że swoją obecnością i pracą przyczyniłem się chociażby do jednego uśmiechu na czyjejś twarzy, bo na mojej gościł on co chwila. Chciałbym w ten sposób odwdzięczyć się za niesamowitą serdeczność jaką zostałem obdarzony przez wszystkich, z którymi miałem okazję się zetknąć.

W mojej pamięci w sposób szczególny utkwiły chwile spędzone z osobami, których dziś nie mogę nazwać inaczej aniżeli moimi przyjaciółmi – Ojcami Pawłem, Zygmuntem, Akakim, siostrami Kamiliankami z S. Beatą na czele oraz wolontariauszami z którymi spędziłem najwięcej czasu – Karolinie i Danielowi. Bardzo często wracam do wspólnie przygotowywanych kolacji, obiadów, wypadów, rozmów, modlitw czy wspólnie przygotowanych i spędzonych Świąt Wielkiej Nocy. Super chwile! Zarazem chcę im bardzo podziękować za to, że każdego dnia obdarowywali mnie uśmiechem wyrażającym szczerą radość, że jestem z nimi. Za to, że przy wykonywaniu obowiązków zawsze służyli pomocą i wsparciem. Dziękuję również za to, że nie jednokrotnie poprzez wyznaczane zadania pozwalaliście mi poczuć się, że również i ja jestem gospodarzem tego miejsca. Potęgowało to tylko moje poczucie przynależności do wspólnoty i odpowiedzialności za nią. Jestem przekonany, że to właśnie dlatego opuszczając Tbilisi w drodze na lotnisko, miałem wrażenie, że opuszczam swój dom, rodzinę i robię to tylko na chwilę. Dziękuję również za stale ponawiane zaproszenie. Choć nie wiem kiedy to nastąpi, obiecuję, że jeszcze nie raz będziecie „musieli” mnie znosić bo zostawiłem tam cząstkę samego siebie i nie zamierzam jej stamtąd zabierać. Poza tym, od czasu do czasu muszę sam zobaczyć jak rośnie moje drzewko na Kaukazie.

DIDI MADLOBA, KARGAT,
Dawid.

P.S.
Dodając słów otuchy może tym, którzy się wahają chcę napisać… Przeczytajcie (być może jak ja wielokrotnie) nasze (wolontariuszy) relacje i zwróćcie uwagę jak wiele nas łączy. Większość z nas decyzję o wyjeździe podjęła nagle, większość z nas nie miała żadnego doświadczenia pomocy niepełnosprawnym, większość z nas nie znała języka i była pełna obaw. Ale KAŻDY z nas jest szczęśliwy z tego czasu, bogatszy o wiele doświadczeń, o nowe, wspaniałe przyjaźnie i KAŻDY z nas jest zakochany w Gruzji. Parafrazując O. Pawła, naprawdę liczą się tylko chęci do pracy.